| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Ta historia wstrząsnęła nim do głębi. Skrzydłowy Cracovii Sergiu Hanca nadal pamięta o Patricku Ekengu, który trzy lata temu zmarł na jego oczach.
W 2016 roku Ekeng był 26-letnim piłkarzem, dwukrotnym reprezentantem Kamerunu. W przeszłości grał m.in. we Francji, Szwajcarii i Hiszpanii, a z Hancą spotkał się w zespole Dinama Bukareszt.
7 maja 2016 roku Dinamo grało w ostatniej kolejce sezonu 2015/16 mecz z FC Vittorul. Ekeng wszedł na boisko na początku drugiej połowy spotkania, przy stanie 3:2 dla Dinama. Po kwadransie gry, nieatakowany przez nikogo, upadł na murawę.
Od razu było widać, że stało się coś złego. Przy Ekengu szybko pojawili się piłkarze obu drużyn, zaraz przybiegli też ratownicy medyczni. Nikt nie był w stanie pomóc Kameruńczykowi. Akcja ratunkowa jeszcze trwała, a piłkarze Dinama już chowali twarz w dłoniach.
– To było dla mnie straszne doświadczenie. Patrick umarł kilka metrów ode mnie. Przeżywałem to potem jeszcze przez wiele dni - mówi Hanca.
– Zapamiętałem Patricka jako bardzo pozytywnego człowieka. Uśmiech nie schodził z jego twarzy. Bez względu na wynik ostatniego meczu zawsze wchodził do szatni uśmiechnięty od ucha do ucha. Żył chwilą i ja staram się robić to samo – dodaje piłkarz Pasów.
Przy okazji meczu z Lechią Gdańsk (2:0) Hanca udowodnił, że wciąż pamięta o dawnym koledze z zespołu. Po zdobyciu bramki zademonstrował przygotowaną wcześniej koszulkę upamiętniającą Ekengę. "3 lata bez Ciebie, na zawsze w moim sercu" – głosił napis.
Śmierć Kameruńczyka wywołała w Rumunii burzliwą dyskusję, bo akcja ratunkowa została przeprowadzana w skandaliczny sposób. Ratownicy, którzy jako pierwsi dobiegli do piłkarza nie wiedzieli, co mają robić. Na karetkę trzeba było czekać trzy minuty. Gdy wreszcie pojawiła się na murawie – w środku nie było specjalistycznego sprzętu. Zabieg resuscytacji krążeniowo-oddechowej został przeprowadzony u piłkarza dopiero w szpitalu, pół godziny po tym jak upadł!
Wypadkiem zajęli się śledczy. Hanca zeznawał w tej sprawie jeszcze przed transferem do Cracovii, ale nie był w stanie opowiedzieć o szczegółach akcji ratunkowej.
Sprawę dokładnie opisał za to piłkarz, który grał w tym meczu w barwach Viitorula, Pablo de Lucas. – Szybko uświadomiłem sobie, że Patrick ma problem z oddychaniem, oczy zaszły mu bielą. Nie ruszał się, a medycy robili wszystko oprócz reanimacji. Próbowali wyciągnąć mu z ust język jakby się dusił, ale było jasne, że nie na tym polega problem. Ich działania to był totalny absurd – opisywał Lucas trzy lata temu na łamach "Marki".
Brak kompetencji ratowników i brak odpowiedniego sprzętu były w tej sprawie kluczowe. Piłkarz Boltonu Fabrice Muamba przeżył zawał serca na boisku m.in. dlatego, że jeszcze na murawie przeszedł zabieg resuscytacji otrzymał też kilkanaście elekstrowstrząsów. Ekeng na taką pomoc nie mógł liczyć.
– Długo czekaliśmy na karetkę. Wyglądało to tak, jakby bali się, że zniszczą murawę. Służby ratunkowe zachowywały się tak, jakby chodziło o skręconą kostkę – komentował Lucas w rozmowie z "Marcą".
Faktycznie, wszyscy zachowywali się tak, jakby nic się nie stało. Nawet mecz dokończono – ostatecznie zakończył się wynikiem 3:3. Dinamo kończyło mecz w dziesięciu, bo już wcześniej trener drużyny z Bukaresztu wykorzystał limit zmian.
W szpitalu zdążono już stwierdzić zgon. Ekeng zmarł z powodu kłopotów z sercem.
Tragiczna śmierć Kameruńczyka doprowadziła do zmian w rumuńskim futbolu. Sprawą zainteresowała się także FIFA. Wkrótce po tragedii szef sztabu medycznego futbolowej centrali Jiri Dvorak podkreślał, że na każdym stadionie powinien znajdować się defibrylator, a przy murawie – medycy potrafiący go używać.